piątek, 1 maja 2015

Patryk Scelina - kompozytor, miłośnik i pasjonat muzyki filmowej.





Ostatnimi czasy w nasze progi zagościł Patryk Scelina. Urodzony w Bystrzycy Kłodzkiej kompozytor i pasjonat muzyki filmowej opowiedział nam o swoich zainteresowaniach, początkach z muzyką filmową i swojej pracy. Przekazał nam również kilka wskazówek dla młodych kompozytorów. Zapraszamy do przeczytania tego obszernego i bardzo ciekawego wywiadu!




Zadam Ci teraz pytanie, z którym musi się zmierzyć każdy z naszych gości. Kim jest Patryk Scelina?

- Myślę, że przede wszystkim jestem pasjonatem filmu i muzyki.


- Jak wyglądały Twoje początki z muzyką filmową?

- Uwielbiam filmy od dziecka i zawsze wywierały na mnie duży wpływ, a przełomowym okresem był dla mnie ten, w którym pierwszy raz zobaczyłem Gwiezdne Wojny. Jednak do pewnego momentu nie rozumiałem, że to co najbardziej mnie w filmach porusza to muzyka. Nigdy nie rozumiałem i przez to nie lubiłem muzyki klasycznej, a muzyka filmowa wydawała się być inna i podobna jednocześnie.


- Pamiętasz swój pierwszy krążek z "filmówką"?

- Pierwszą płytę z muzyką filmową dostałem w prezencie od mojej obecnej żony i była to ścieżka z Gwiezdnych Wojen: Atak Klonów. To chyba pierwszy soundtrack jaki przesłuchałem od początku do końca niezależnie od obrazu. Byłem wtedy w liceum i aż do czasów studenckich nie interesowałem się szczególnie muzyką filmową.




- Tak więc to Twoja wybranka zaraziła Cię poniekąd tą pasją? :)

- Tak, zdecydowanie. Z czasem to zainteresowanie rosło. W międzyczasie odkryłem zupełnie przypadkiem rozgłośnię RMF Classic, która emituje sporo muzyki filmowej. Dziś słucham niemalże wyłącznie muzyki filmowej i muzyki z gier, a wszystko inne wpada mimowolnie do ucha z telewizji czy internetu.


- Twój ulubiony utwór?

- Na tę chwilę byłby to jeden z motywów Johna Williamsa, jednak chyba największym sentymentem darzę motyw przewodni filmu „Powrót do przyszłości” Alana Silvestri. Za każdym razem jak słyszę ten utwór przypomina mi się dzieciństwo.





- Kiedy zacząłeś komponować, jak to się zaczęło?


- Komponowanie to zbyt poważne określenie tego od czego zaczynałem. Jako dziecko nie wykazywałem nigdy szczególnego talentu czy to do śpiewu czy gry na jakimkolwiek instrumencie. Może odrobinę nadrabiałem to entuzjazmem, ale mimo wszystko chyba nikt z moich bliskich nie wierzył w to bym mógł zajmować się muzyką. W wieku 7-8 lat zacząłem uczyć się gry na pianinie. Lekcje były dla mnie monotonne i męczące więc bardzo szybko zakończyła się moja edukacja muzyczna.


- Rozumiem. Obecnie wygląda to jednak trochę inaczej. Możliwości multimediów są bardzo duże.

- Dokładnie, na ratunek przyszedł mi komputer. Gdy miałem chyba 12 lat zacząłem tworzyć coś co mogło przypominać muzykę, przy pomocy komputera. Jednak w tamtych czasach przy pomocy samego komputera jeszcze nie wiele dało się zrobić. Zaczynałem od klejenia sampli i używania bardzo prymitywnych syntezatorów programowych. Najprościej było tworzyć muzykę elektroniczną więc od tego zaczynałem.


- Elektroniczną?

- Tak. Wzorowałem się na muzyce jakiej sam w danym okresie słuchałem. Na początku był to Music Instructor, a później FatBoy Slim, Chemical Brothers czy Prodigy. Wspólnie z kolegą stworzyliśmy kilkadziesiąt utworów w takim stylu. Później zacząłem grać na klawiszach w lokalnej kapeli.




- Wtedy przyszedł czas na szkołę muzyczną...


- Zrobiłem to, by się podszkolić. Niestety zamiast podporządkować się procesowi nauczania chciałem oszukać system i nie chciałem uczyć się grać istniejących utworów tylko tworzyć własne i dlatego wypytywałem nauczycielkę o zasady kompozycji o harmonię i ogólnie o teorię muzyki. Nauczycielka muzyki, na każde moje pytanie odpowiadała, że tego się dowiem za rok albo dwa. Bardzo dziwne było dla mnie też to, że gdy zapytałem ją o to czy sama komponuje odpowiedziała, nie. Nie rozumiałem tego jak można być muzykiem i nie tworzyć własnej muzyki. Oczywiście po jakimś czasie dotarło do mnie, że trzeba poznawać cudzą muzykę by móc tworzyć własną. Z jednej strony poznając istniejące schematy zaczynamy się pozbawiać kreatywności, ale z drugiej strony skracamy swój proces tworzenia bo nie musimy drugi raz wymyślać koła. Moja przygoda ze szkołą muzyczną znów się skończyła przedwcześnie bo po dwóch latach. Co ciekawe więcej o teorii muzyki nauczył mnie kolega z kapeli, który nota bene też był samoukiem.


- Kiedy na horyzoncie pojawiła się muzyka filmowa?

Pojawiła się gdy byłem na studiach, wtedy zacząłem eksperymentować  i tak mnie to wciągnęło, że nadal staram się rozwijać w tym kierunku.


- Jesteś również grafikiem, prawda?

- Nie wiem czy nazwałbym siebie grafikiem. Grafik kojarzy się bardziej z osobą, która projektuje grafikę taką jak plakaty, okładki książek czy wymyśla logotypy. Ja się na tym za bardzo nie znam, choć zdarza mi się takie rzeczy robić, głównie na prośbę znajomych, którzy właśnie z tym kojarzą moją pracę. Ja tak naprawdę zajmuję się postprodukcją obrazu filmowo-telewizyjnego i niestety nie ma w języku polskim zbyt dobrego określenia tego typu profesji.


- Prowadzisz też zajęcia na Uniwersytecie Wrocławskim co jest ich przedmiotem?

- Na Uniwersytecie Wrocławskim prowadzę zajęcia głównie z podstaw grafiki 3D i zajęcia teoretyczne z postprodukcji. Mam styczność z grupami dziennikarskimi i te przedmioty nie są dla takich grup głównym tematem studiów. Z tego powodu staram się zawsze w ramach takich zajęć skupiać bardziej na uświadamianiu studentów jak przebiegają pewne procesy i czemu służą, niżeli przekazywaniu konkretnej wiedzy technicznej. Inaczej sprawa wygląda w Dolnośląskiej Szkole Wyższej we Wrocławiu, którą uważam, za swoją bazę. Tam mamy specjalności stricte związane z animacją 3D i efektami specjalnymi, a w tym roku rusza jeszcze projektowanie gier. W DSW prowadzę zajęcia czysto praktyczne i techniczne. W ramach takich zajęć przeważnie pracuję ze studentami nad konkretnymi projektami. Każdy dostaje materiały, siada przed komputerem i w trakcie trwania zajęć tłumaczę na czym polega ćwiczenie, prezentuję wykonanie, a następnie konsultuję się indywidualnie ze studentami i pomagam im rozwiązać ewentualne problemy.


Wracając do muzyki, czy masz/miałeś jakiegoś idola, na którym się wzorujesz/wzorowałeś?


- Od bardzo dawna moim idolem jest John Williams jednak nigdy nie chciałem się na nim wzorować. Zawsze uważałem, że jako samouk nie mam szans by tworzyć tak złożoną muzykę jak on. Natomiast wzorem jest dla mnie Hans Zimmer. Nie koniecznie z punktu widzenia czysto muzycznego. Hans Zimmer jest samoukiem i ma bardzo ograniczoną wiedzę muzyczną, a mimo to tworzy niesamowitą muzykę. Banalnie prostą z punktu widzenia struktury i harmonii muzycznej, ale mimo to bardzo poruszającą i jedyną w swoim rodzaju. Od zawsze miał przewagę nad klasycznymi kompozytorami jeśli chodzi o wykorzystanie komputerów i nowoczesnej technologii. Sam kompozytor zresztą wielokrotnie powtarzał w wywiadach, że jego głównym instrumentem jest komputer. To sprawia, że jest to dla mnie najlepszy wzór do naśladowania, zważywszy, że moim głównym instrumentem muzycznym też od zawsze był komputer i też mam bardzo ograniczoną wiedzę muzyczną.

- Współpracujesz/współpracowałeś z firmami muzycznymi, prawda? Jak ją oceniasz?

- Utrzymuję kontakt z kilkoma bibliotekami muzycznymi, jednak nie nazwałbym tego współpracą. Tego typu firmy są pewnego typu wydawcami, czyli zajmują się głównie dystrybucją muzyki. Relacja kompozytor / wydawca sprowadza się do tego, że przedstawia się wydawcy swoje utwory, on je ocenia, komentuje co jego zdaniem powinno zostać zmienione, aż w końcu podpisuje się umowę przekazania praw i wtedy wydawca zaczyna szukać zbytu, próbuje sprzedać tę muzykę czy to telewizji czy producentowi filmowemu. Jest to czysto biznesowy system. Ja dostarczam produkt, wydawca nakleja na ten produkt swoje logo i sprzedaje jako swój. Są plusy i minusy takiego układu. Niewątpliwym minusem jest to, że wspiera się czyjąś markę, a nie swoją, ponieważ ewentualny klient kupuje produkt od firmy X, a nie bezpośrednio ode mnie. Natomiast największym plusem jest możliwość dotarcia ze swoją muzyką do samego Hollywood. Tą ścieżką jeden z moich utworów trafił w tamtym roku do zapowiedzi serialu „Marvel's Agents of S.H.I.E.L.D”, co nie ukrywam bardzo mnie ucieszyło.


Wspomniany utwór nosi tytuł "Discovering the Power". Zapowiedź znajdziecie tutaj.

- Rozmawiając o Twojej karierze, nie możemy zapomnieć o Twoim autorskim albumie - Interdimensional.

- Przez wiele lat nosiłem się z zamiarem wydania autorskiej płyty. Jednak od kiedy zacząłem interesować się muzyką w zwiastunach filmowych zacząłem się zastanawiać czy nie połączyć przyjemnego z pożytecznym. Plan wydania autorskiej płyty odkładałem na bok przez kilka lat, głównie z tego względu, że wiedziałem, że na sprzedaży płyty nie zarobię na życie. Jednak w końcu dotarło do mnie, że mógłbym wydać własną płytę, której każdy będzie mógł posłuchać i/lub kupić oraz przy okazji sprzedawać licencje na wykorzystanie tych utworów w projektach komercyjnych, a najlepiej w zwiastunach filmowych.



- Jak długo trwały prace?
- Nad utworami pracowałem po godzinach przez niecałe dwa lata. Aczkolwiek po roku jak okazało się, że mam raptem 4-5 utworów zacząłem się obawiać czy w ogóle uda mi się skończyć tę płytę i wtedy wpadłem na pomysł by potraktować ten album jak muzykę do filmu, bądź gry. Pomyślałem, że mógłbym za pomocą muzyki opowiedzieć historię tak by cały album nie był tylko zbiorem pojedynczych utworów, ale by dało się wyczuć powiązanie między tymi utworami. Jak się słucha tych utworów po kolei i jeszcze zerknie się na tytuły można dostrzec strukturę dramatyczną jakby były to rozdziały książki czy sceny z filmu.


- Bardzo ciekawa koncepcja!

- Takie podejście pozwoliło mi nieco poukładać sobie myśli w głowie i dzięki temu wiedziałem o czym ma być ta płyta. Następnie, by pomóc sobie w dotrzymaniu postanowienia ukończenia płyty ustaliłem datę premiery na 28.03.2014r i co najważniejsze wrzuciłem zapowiedź płyty z datą premiery na wszystkie swoje strony, dodałem wydarzenie na facebook i zaprosiłem do niego kogo się tylko dało. Wyglądało to jak działanie czysto promocyjne, ale prawdę mówiąc zrobiłem to dla siebie, bym nie mógł się już wycofać i bym za wszelką cenę dotrzymał tego terminu. Jak się okazało nie było wcale łatwo. Pod koniec stycznia skończyłem pracę nad kompozycjami. Luty i kawałek  marca pracowałem nad miksem i to był gorący okres, bo wiedziałem, że muszę przynajmniej 2 tygodnie przed datą premiery złożyć mastery u dystrybutora by w zaplanowanym dniu premiery album pojawił się na iTunes, Spotify, Amazon itd. (Promo albumu Interdimensional najdziecie tutaj!)



- Jaką drogą powinni iść młodzi kompozytorzy?

- Od jakiegoś czasu panuje przesyt rynku i twórców muzyki jest znacznie więcej niż projektów, w których można brać udział. To sprawia, że małe, a czasem i większe firmy usiłują wykorzystać ten stan organizując konkursy, do których zapraszają wielu twórców, a zadanie konkursowe polega na opracowaniu dzieła oczywiście nieodpłatnie, natomiast nagrodą jest umieszczenie tego dzieła w projekcie organizatora konkursu i ewentualnie uścisk dłoni prezesa. Ta praktyka staje co raz to częściej spotykana, ponieważ każdy początkujący twórca wie, że musi zaistnieć i godzi się na pracę za darmo tylko po to by zbudować sobie portfolio lub / i ma nadzieję, że wykonanie takiej pracy przyniesie mu znajomości i otworzy drzwi do normalnej płatnej pracy. Nic bardziej mylnego. Moja pierwsza rada jest taka by za wszelką cenę unikać takich pseudo zleceń, ponieważ one istnieją tylko dlatego, że ciągle są chętni, którzy na swoje nieszczęście się do nich zgłaszają.


- Jeśli nie ta, to jaka inna droga jest Twoim zdaniem słuszna?

Na początek uważam, że najlepsze jest branie udziału w inicjatywach niekomercyjnych, studenckich. Jest masa młodych twórców filmów, aktorskich, animowanych czy twórców gier, którzy sami się uczą i poszukują sobie podobnych zapaleńców. Zamiast pracować za darmo dla jakiejś firmy nad reklamą jogurtu czy proszku do prania, zdecydowanie lepiej poświęcić ten czas na prace nad etiudą studencką czy grą Indie. Ja zawsze angażowałem się w niekomercyjne projekty i robię to do dzisiaj. Nawet w tym momencie można powiedzieć jestem zamieszany w dwa niekomercyjne projekty, przy których pracuję oczywiście nieodpłatnie tak samo jak wszyscy inni zaangażowani w projekt. Jeden z nich to film krótkometrażowy SCI-FI „Paradigme”. Twórcy ruszyli niedawno z kampanią crowd foundingową by zdobyć środki na wyposażenie planu filmowego. Projekt można wesprzeć poprzez serwis polakpotrafi.pl. Oprócz tego warto nagrywać i wydawać autorskie płyty. Na wielkie zyski od razu nie można się nastawiać, ale w dzisiejszych czasach wydanie samodzielne cyfrowego albumu w sieci, jest niesłychanie proste i przystępne, a to naprawdę pomaga w autopromocji.


- Czy uważasz że zwiany na rynku , zastąpienie przysłowiowego "smyczka" na klawiaturę i myszkę wypacza nieco idee samego komponowania muzyki ?



- To bardzo trudne pytanie. Muzyka od samego początku jej istnienia była uzależniona od instrumentów muzycznych czyli od technologii pozwalającej wytwarzać dźwięki. Każdy kto komponował muzykę robił to z myślą o instrumencie, na którym ma ona być wykonywana. Dokładnie tak samo jest dzisiaj. Myślę, że nie ma nic dziwnego i tym bardziej złego jeśli muzyka stworzona na komputerze jest wykonywana przez komputer czy nawet współgra ona z muzyką wykonywaną przez instrumentalistów czy wokalistów. Komputer to zaawansowany instrument, który potrafi zarówno przechowywać muzykę jak i wykonywać ją według tego jak go zaprogramujemy. Co ciekawe proces komponowania takiej muzyki może się prawie niczym nie różnić od tradycyjnych metod. Jedyna różnica to medium. Papier nutowy i ołówek zostaje zastąpiony piórkiem i tabletem.


- Gdzieś musi być haczyk...

Oczywiście istnieje haczyk. Inaczej wyglądać będzie komponowanie muzyki na komputerze, którą to ten komputer ma również wykonywać, a inaczej gdy docelowo mają ją wykonywać instrumentaliści.


- No właśnie. Komponowanie na komputerze, tablecie nie "zabija" czegoś w tworzonej muzyce?

Jeśli mowa o wypaczeniu to faktycznie pojawia się ono w kontekście komponowania muzyki na komputerze, którą ma wykonywać człowiek. Przy pomocy komputera oprócz generowania czysto elektronicznych, syntetycznych brzmień możemy imitować dźwięki instrumentów akustycznych. Jednak po pierwsze proces tworzenia takiej muzyki jest znacznie bardziej złożony z punktu widzenia technicznego, a po drugie komputer jak na razie potrafi imitować jedynie garstkę artykulacji jakie są możliwe do wykonania na prawdziwym instrumencie, niezależnie czy smyczkowym czy dętym. Ktoś kto komponuje tradycyjnie zapisuje nuty w partyturze, dodaje znaki, które instrumentalistom sygnalizują czy mają grać dynamicznie, głośno czy delikatnie i spokojnie, jednak mimo tego pozostaje sporo miejsca na interpretację człowieka. Ktoś kto gra na instrumencie odczytuje zapis ale każdy niuans wpływający na brzmienie dodaje sam. To trochę jak reżyser i scenarzysta w filmie. W scenariuszu jest rozpisany dialog, reżyser tłumaczy aktorom czego oczekuje od ich gry i to co z tego wszystkiego wyjdzie zależy od aktora i jego umiejętności.


- W takim razie jak osiągnąć efekt prawdziwego instrumentu?

- Komponując muzykę na komputerze i dla komputera nie możemy liczyć na interpretację. Dlatego oprócz tego, że zapiszemy serię dźwięków jakie ma odegrać, musimy jeszcze zaprogramować to w jaki sposób zostanie każdy jeden dźwięk zagrany. Z jaką siłą, ekspresją i artykulacją. To nie wszystko. Człowiek z natury nie jest idealny, więc jeśli chcemy by komputer naśladował grę człowieka to trzeba w nim też zaprogramować te niedoskonałość wykonania tj. nietrzymanie idealnego tempa, nietrzymanie idealnego stroju itp. Nie bez powodu znani kompozytorzy, cieszący się dużą liczbą zleceń mają asystentów, którzy zajmują się programowaniem w komputerze tego co kompozytor wymyśli. Ja gdybym miał nadmiar pracy pewnie też bym szukał pomocy, bo jest to proces bardzo żmudny i czasochłonny. Zdarzało mi się, że komponowałem utwór w jeden wieczór, a przez kolejne kilka dni szlifowałem programowanie, by ta muzyka choć odrobinę przypominała rzeczywistą grę na instrumentach, by pozbawić ją komputerowej suchości i sztuczności.


Podsumowując... Twoim zdaniem ludzie nie powinni tak demonizować faktu komponowania muzyki na komputerach?

Wracając do meritum, nie uważam, by komputer wypaczał sposób komponowania muzyki o ile jest ona docelowo pisana dla komputera. Natomiast na pewno wypacza to proces pracy nad muzyką w dużych projektach, do których muzyka docelowo ma być nagrywana przykładowo z prawdziwą orkiestrą. Jednak myślę, że najbardziej problematyczna jest w takich sytuacjach komunikacja z osobami decyjnymi. Wyobraźmy sobie, że kompozytor pracuje nad muzyką do filmu i w dzisiejszych czasach niemalże zawsze wygląda to tak, że tworzy się taką muzykę na komputerze jako szkic, czy wersję demo, po to by reżyser mógł ją usłyszeć i zatwierdzić. Jednak gdy przychodzi do nagrania tej muzyki z prawdziwą orkiestrą okazuje się, że ona już nie brzmi dokładnie tak samo. Brzmi lepiej, ale dla reżysera i montażysty, którzy przez kilka miesięcy montowali film do wersji demo i się z nią osłuchali, będzie ta nowa wersja muzyki brzmiała dziwnie. Stąd też wziął się trend, by orkiestra naśladowała komputer. Mogę się jedynie domyślać jak to doskwiera instrumentalistom, którym każe się grać jak komputer, sam wiele bym dał by móc pracować z żywą orkiestrą i móc się nauczyć tego jak tworzyć muzykę dla żywej orkiestry, a nie dla komputera.






- Czy uważasz, że YouTube to odpowiednie miejsce do promowania swojej twórczości?

- Tak i nie. YouTube to moim zdaniem ogromny śmietnik, do którego wrzucono przy okazji trochę skarbów. Przypadkowe natrafienie na ten skarb jest mało prawdopodobne. Samo umieszczenie swojej muzyki na youtube nie wiele daje. O ile nie jest się atrakcyjną młodą dziewczyną, która śpiewa i gra do kamery nie mamy w zasadzie szans na to by ktoś kliknął w naszą miniaturkę na YT. Niektórzy próbują wzbudzić zainteresowanie podszywając się pod znanych kompozytorów na przykład wrzucając swój utwór na youtube i nazywając go na przykład „ Man of Steel Sountrack” a dopiero w opisie podając że jest to własna interpretacja.


- Zaskoczyłeś mnie, nie spotkałem się jeszcze z czymś takim. I to jest skuteczne?

- Pewnie niektórym to pomogło, ale szybko inni się zorientowali, że tak można zrobić i znów zrobił się śmietnik. W tak dynamicznie zmieniającym się środowisku jak YouTube liczą się świeże pomysły na zwrócenie uwagi internautów. Można też dać się usłyszeć zwracając się z prośbą o pomoc w promocji muzyki do właściciela lubianego kanału. To może dać nam naprawdę spory zasięg, jedyny mankament tego zabiegu jest taki, że to nie nasz kanał będzie zyskiwał oglądalność. Prosty przykład: kilka moich utworów , które udostępniłem popularnym kanałom jak Epic Music VN czy HDSoundi zostało wyświetlonych setki tysięcy razy, ba. Ktoś bez pozwolenia użył mojego utworu jako podkładu do filmu, który ma ponad 2 miliony wyświetleń. Autor tego filmu przynajmniej wskazał mnie jako autora muzyki w opisie, co mimo wszystko w jakimś stopniu pomaga w promocji czy nawet pozycjonowaniu strony. Jednak jak wspomniałem wyświetlenia nabijane są w ten sposób na cudzych kanałach, a nie na naszym. Coś za coś.


- Takie sytuacje dotyczą także moich montaży.

-
Na pewno mnie w takim razie rozumiesz.

- Czy na koniec naszej rozmowy mógłbyś polecić czytelnikom jakichś polskich lub też zagranicznych kompozytorów godnych uwagi?

Jeśli chodzi o polskich kompozytorów, jestem pod ogromnym wrażeniem Pawła Pudło. Jakiś czas temu kupiłem jego płytę Violemi, którą zrealizował za pieniądze wygrane w konkursie kompozytorskim Transatlantyk jeśli dobrze pamiętam. Oprócz tego spodobała mi się muzyka do gry Dying Light, którą stworzył Paweł Błaszczak. Wprawdzie nie grałem w tą pozycje, ale słuchałem albumu i bardzo przypadł mi do gust ze względu na chyba oczywiste inspiracje Vangelisem. 
Z zagranicznych kompozytorów, szczerze polecam twórczość Zacka Hemsey. Obecnie jest on cały czas kojarzony z muzyką do zwiastuna Incepcji, ale nie każdy zna jego autorskie albumy, które są mieszanką brzmień klasycznej orkiestry i hip hopu. Wielu młodych kompozytorów w tym polak Radzimir Dębski obecnie eksperymentuje z hip hopem, a media przypisują mu innowacyjność, nie wiedząc, że między innymi Zack Hemsey nagrał taki album już kilka lat temu.

- Bardzo dziękuję, że zechciałeś zawitać w nasze progi. Życzymy Ci wielu sukcesów!

- Dzięki za zaproszenie. Pozdrawiam wszystkich czytelników GMK!


Rozmowę przeprowadził 39mata.



Zapraszamy również do subskrybowania kanału,śledzenia facebook'a oraz bloga naszego dzisiejszego gościa!

Patryk Scelina - kanał YouTube
Patryk Scelina - Facebook
Patryk Scelina - Blog



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz