poniedziałek, 6 kwietnia 2015

Zbrodnia. Grzech. Bóg. Władza- czyli początki włoskiej mafii wg Mario Puzo!


Dzisiaj macie okazję przeczytać gościnny tekst Leny oraz zobaczyć jeden z jej rysunków.


Zbrodnia. Grzech. Bóg. Władza- czyli początki włoskiej mafii wg Mario Puzo




Mogłoby się zdawać, że człowiek, który wykreował postać tak kultową jak „Ojciec chrzestny” spali się na każdym innym polu chociażby próbując dorównać poprzedniej historii. Fakt, książka „Rodzina Borgiów” to po prostu nie to samo… Ale tylko ślepy głupiec, zamknięty na naszą rzeczywistość, nie zauważy trafności i geniuszu przedstawienia najsłynniejszej papieskiej rodziny jako podwaliny działalności mafijnej. Książka w urzekająco prosty, surowy sposób pokazuje jak wiele człowiek jest w stanie poświęcić dla władzy. Ale zacznijmy od początku. 


„Rodzinę Borgiów” podzielono w pewnym sensie na trzy części, całość historii ukazując zarówno z perspektywy ojca-papieża (może się to wydawać śmieszne, jednak w płodzeniu bękartów urzędnicy kościoła nie mieli sobie równych :P) jak i dwójki jego ukochanych dzieci, Lukrecji oraz Cezara. Historia ich życia rozpoczyna się wraz z dążeniami Rodrigo, późniejszego papieża Aleksandra IV, do objęcia Tronu Piotrowego. Istna sielanka. Hermetyczny świat złudzeń, odgrodzony różanym murem od rzymskich realiów. Świat bali, poezji, kurtyzan, pijaństwa. A wszystko to w magiczny sposób zwolnione od wszelkiego grzechu, gdyż w miarę jak poznajemy papieską psychikę uświadamiamy sobie, iż dla swej wygody Jego Świątobliwość wybiera tylko te zasady, które nie przeszkadzają mu żyć tak, jak chce. Czyli, w zasadzie, nie różni się on od przeciętnego monarchy ;). Wybaczamy jednak te niewinne potknięcia naszym bohaterom, jesteśmy wobec nich wyrozumiali, darzymy ich sympatią a nawet im kibicujemy. Bo kto jest bez winy… I tak dalej :P. Problemy zaczynają się wtedy, gdy poznajemy prawdziwe motywy i myśli Aleksandra IV, człowieka bezwzględnego, któremu własne urojenia każą upatrywać w swej rodzinie odpowiednika Trójcy Świętej na ziemi, ba, chyba nie tylko na ziemi, w całym uniwersum! (po co się rozdrabniać :P). Główną cechą papieża jest jeden z najcięższych ludzkich grzechów- pycha. To ona każe „Ojcu Świętemu” wierzyć w swą, bo papieską, nieomylność (doktryna kościelna równie głupia co śmieszna), popychając do podejmowania coraz to mniej trafnych decyzji, które stopniowo niszczą wszystkich członków rodziny. Co tu dużo gadać, papcio szasta życiem swoich dzieci jak parą zużytych gaci, wszystko tłumacząc „w imię wyższego dobra”, wierząc jednocześnie w swą bezgraniczną, ojcowską miłość. Błędne decyzje nakręcają spiralę kolejnych nieszczęść, grzechów, okrucieństwa, morderstw. Cezar staje się pierwowzorem „Księcia” Machiavellego (fakt wart zapamiętania ;)) , który z tatusiowego hasła „w imię wyższego dobra” czyni swoistą sztukę. Spryt i geniusz wojenny mieszają się w tym młodym człowieku z nieszczęściem i obłędem na jaki składa się odwieczna chęć imponowania ojcu oraz potępiona, grzeszna miłość. Co do Lukrecji- to postać zagadkowa. Sam Puzo, podobnie jak członkowie opisywanej przez siebie rodziny, zdaje się mieć słabość do tej słodkiej, porcelanowej laleczki. Stara się ją w pewnym sensie wybielić, ukazując jaką tą lepszą, lecz absolutnie nie wolną od grzechu! osobę. Moim zdaniem Lukrecja jest po prostu zagubiona i w tym zagubieniu, dzięki głębokiej wierze, próbuje się odnaleźć. Sami przyznajcie- ciężko jest myśleć samodzielnie (bo fakt, Lukrecja przez bardzo długi czas tego nie potrafi) gdy Twoim życiem, duszą, seksualnością i uczuciami na przemian rozporządzają ojciec z bratem (w celach ewentualnego sprostowania- papież swojej córki nie tykał, o tyle dobrze, nie :P?). Ach, zapomniałam! Podobnie jak latami zapominał Rodrigo Borgia, jest jeszcze Joffre, najmłodszy, wiecznie spychany poza podium syn, który w książce odgrywa jednak swe niespodziewane, często kluczowe role... Ogół intryg, złożoność oszczędnej liczby bohaterów oraz wplecione w to wszystko tło dziejowe tworzy zawiłą i interesującą sieć a historyczna „Rodzina Borgiów” aż się prosi o opis swej „sagi”. 

Co jeszcze urzeka w książce Puzo? Jego funkcjonalny, prosty styl, oszczędność tak częstych w książkach nudnawych opisów przyrody ( to nie „Nad Niemnem” na Boga xD!). Lekko nakreślone tło historii znacznie ustępuje objętością dialogom, opisom akcji oraz zawiłych matactw. Wszystko to sprawia, że książkę czyta się łatwo, wręcz jednym tchem, zasypiając jedynie z powodu późnej pory i wczesnych zajęć następnego dnia ;). 

Podsumowując- czy warto sięgnąć po tę książkę? Jak najbardziej, chociażby po to, by poznać ten świat i wyrobić sobie o nim własną opinię. Nie należy jej oczywiście traktować jako źródła wiedzy o historii kościoła katolickiego, choć przyznam szczerze, że panujące w niej powszechne skur***two często pasuje jak ulał (ach, ten mój subtelny antyklerykalizm :P). Ale abstrahując od tego, „Rodzina Borgiów” to po prostu dobra książka, oparta na zainteresowaniach samego autora, prosta, mocna i dopracowana. I od razu mówię- sięgnijcie po nią, serial się nawet nie umywa pomimo starań perfekcyjnego Jeremy’ego Ironsa w roli głównej. Nawet nie przypuszczacie, jak ciekawy może być rzymski, renesansowy świat ;). 

Kończę, mam nadzieję, że Was nie zanudziłam swoją pierwszą, może ostatnią (kto to wie :D) „recenzją”. W porywach twórczych uniesień przesyłam swoją wersję okładki (załączony szkic). Miłego czytania!


Lena



Tematycznie prawda? ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz